wtorek, 2 lutego 2010

Cookies mixed by dyniowski


Zaczął się luty, to ostatni dzwonek, by pożegnać poprzedni rok na tym blogu. Dlatego też z przyjemnością przedstawiam spontaniczny projekt - Cookies. Niedawno promowałem nasz Kartelowy mixtape, teraz czas na zdecydowanie bardziej niszowe wydawnictwo, za to od początku do końca moje. Cookies to 30 najprzyjemniejszych minut z 2009 roku - spójnie brzmiące, subiektywnie wybrane zwrotki zmiksowane w całość. Zapraszam do odsłuchu, nie trzeba nawet pobierać. Jak zwykle życzę jednego: smacznego!

Odsłuchaj lub pobierz Cookies mixed by dyniowski

czwartek, 21 stycznia 2010

Tede i Mrozu - wspólna płyta?


Spokojnie, na razie to tylko moje pobożne życzenie. A szkoda. Ale od początku...

Nie będę hipokrytą - po wypuszczeniu singlowego "Miliony monet" byłem jednym z Nas wszystkich - pastwiącym się w zasadzie nad wszystkim - pełnym komicznych wstawek tekstem, plastikowym brzmieniem, postawą podszywania się pod rapera i miałkością całego przedsięwzięcia zrobienia wielkiego hitu. Tak to już jednak jest, że człowiek dostrzega pewne rzeczy dopiero z perspektywy czasu. Mrozu jak się okazało wcale nie uważa się za hip-hopowca, całkiem zwyczajnie podchodzi do robienia muzyki, a do tego nieźle śpiewa.

Nie przeoczył tego także będący na fali wznoszącej Tede. Pierwsza reakcja po zobaczeniu tracklisty "Note2" była zdecydowanie odrzucająca. Mrozu jednak świetnie się wpasował i ubarwił 2 numery, udowadniając mi (i pewnie wielu innym), że może warto podejść do niego na poważnie. Tede poszedł za ciosem i na grudniowy "A/H24/N2" również zaprosił wrocławskiego wokalistę. Wszystkie trzy utwory wyszły naprawdę świetnie i... liczę na więcej! Za Oceanem już dawno patent zapraszania gości tworzących r'n'b się sprawdził i jest praktykowany na codzień. W Polsce znowu Tede przeciera szlaki w tej materii.

Post ten to bardziej moje rozliczenie się z Mrozem (choć jego płyty solowej dalej nie przesłuchałem) niż poważny tekst. Ale z drugiej strony... Obu panom jak najbardziej jest razem po drodze, pojawiają się razem w mediach, powstają kolejne kawałki... Może jednak Tede wpadnie na ten sam pomysł co ja?

Poniżej ich wszystkie 3 wspólne numery.


niedziela, 17 stycznia 2010

Klipów dostawa część 6 specjalna: duety

Już od paru dobrych tygodni na listach przebojów hula singiel Jaya z Alicią Keys. To skłoniło mnie do przypomnienia innych udanych duetów raperów z soulowymi (a nawet i popowymi) wokalistkami, zobrazowanych klipami. O zdecydowanie mniejszym komercyjnym potencjale, ale może właśnie dlatego tak chętnie do nich wracam. Smaczego!




Magazyn HipHop #63

Z powodów, o których wspomniałem już na końcu poprzedniej notki mały poślizg w czasie. Magazyn HipHop #63 od ponad tygodnia na półkach w salonach prasowych na terenie kraju! O zawartości dowiecie się więcej z okładki.

piątek, 15 stycznia 2010

Top10: Najlepsze rapowe płyty w USA 2009

Odwrotnie niż w Polsce, w USA pod względem ilości dobrych albumów w tym roku zdecydowanie regres. Początkowo miałem spore problemy ze skompletowaniem mocnej dziesiątki. Ostatecznie oprócz tych z poniższego rankingu do zaledwie paru będę wracał, reszta W. Wyjątkiem w porównaniu do pozostałych rankingów będzie, również subiektywny (a jakże), wybór po jednym kawałku z danej płyty. Nie przedłużając, zapraszam na ostatnie i jednocześnie najważniejsze podsumowanie 2009 roku na łamach tego bloga.

10. Brother Ali - The Truth Is Here EP
"The Truth is here" początkowo w ogóle pominąłem. Niesłusznie. Klasyczne produkcje od Ant'a z Atmosphere znakomicie współgrają z będącym w świetnej formie Alim. Najciekawsze jest jednak to, że na epce podobno są same odrzuty z "Us", które wyszło pół roku później, a w moim odczuciu to krótkie wydawnictwo przewyższa longplaya.


9. Marco Polo & Torae - Double Barrel
W przypadku niewielu duetów mc/producent to ten drugi dzierży miano pierwszego w nazwie. Tak jest tylko w przypadku, gdy producent naprawdę gra pierwsze skrzypce. I ta reguła sprawdza się w przypadku "Double Barrel", choć Torae stara się jak może, by dotrzymać kroku. Boombap'owy ogień zaczyna się już w otwierającym album tytułowym bangerze i trzyma poziom aż do samego końca. Szkoda, że goście (Masta Ace, Sean Price) trochę poniżej poziomu.


8. La Coka Nostra - A Brand You Can Trust
Coraz głośniej mówi się o tym, że płyta została najbardziej doceniona w Polsce. Moja pierwsza reakcja na "A Brand You Can Trust" była bardzo pozytywna, potem mój entuzjazm (chyba nie tylko mój) systematycznie gasł, ale ostatecznie nie sposób nie docenić tego szalonego materiału. Koniec końców chętnie do niej wracam, a skrzyżowanie paru stylów robi spore wrażenie. Szkoda, że zabrakło mnie na ich Kempowym koncercie, musiał być szał.


7. Jay-Z - The Blueprint 3
Dla wielu rozczarowanie, dla mnie całkiem dobra płyta. Gdyby nie mały przesyt eksperymentów, trzeci Blueprint byłby jeszcze wyżej w moim rankingu. Początek jest świetny i naprawdę szkoda, że Jay trochę wystrzelał się na starcie, bo potem drugą część albumu ma się ochotę zwyczajnie wyłączyć. Po mocarnym singlu ludzie spodziewali się raczej innego materiału i dla wielu nieco plastikowe momentami brzmienie może być nie do zniesienia. Jestem zwolennikiem eksperymentów, ale nie w takiej ilości, no i raczej nie w momencie, gdy deklamuje się śmierć autotune'owi.


6. Ghostface Killah - Ghostdini: Wizard of Poetry in Emerald City
O tej płycie jest tak cicho, że początkowo nie wiedziałem w ogóle o jej istnieniu. Sięgnąłem po nią dopiero, gdy polecił ją Calak. I jak zwykle się nie mylił. Koncept i teksty są raczej proste i przystępne, co nie działa na plus, ale w połączeniu ze świetną muzyką opartą głównie na soulowych samplach, płyta zyskuje nowy wymiar. Sporo nastrojowego śpiewu (John Legend, Adrienne Bailon i przede wszystkim świetny Raheem "Radio" DeVaughn) dodaje uroku damsko-męskim przebojom głównego bohatera. Jestem zdecydowanie na tak.


5. Fashawn - Boy Meets World
Na początku kompletnie nie rozumiałem hype'u na tego kota. Mixtape na bitach Alchemista (!) tylko utwierdził mnie w swoim przekonaniu. Moją uwagę na pełnoprawny debiut Fashawna zwrócił singiel z Evidence'm. Potem dowiedziałem się, że za produkcję odpowiada Exile - ekstra! I choć całe "Boy Meets World" utrzymane jest raczej w innym klimacie aniżeli ów singiel, płyta bardzo przypadła mi do gustu. Fashawn dysponuje ciekawym flow, raz po raz rzucając dobre wersy, nie boi się nawet śpiewać. Pod tym względem przypomina mi trochę innego dżentelmena, ale na razie cii...


4. Tech N9ne - K.O.D.
To jedyna pozycja w rankingu, do której dodałem taką większą szczyptę obiektywizmu. Wszystko dlatego, że sam czuję, że jest to materiał, wobec którego przejść obojętnie nie sposób, płyta niemalże kompletna, a jednak niepotrafiąca mnie na dłużej zatrzymać przy sobie. Wszystko przez jej ciężki klimat. Tecca Nine posiada niewyobrażalny flow, jest niesamowicie płodnym artystą i jako jeden z nielicznych na scenie potrafi stworzyć długi, spójny materiał. To wszystko zostaje coraz mocniej docenione - jako niezależny artysta sprzedaje ogromne ilości swojego wydawnictwa. "K.O.D." zasłużył na co najmniej 4 lokatę.


3. Gift of Gab - Escape 2 Mars
W przypadku Fashawna oczekiwania miałem zerowe, zachęcił mnie singiel. Z Gabem było odwrotnie - oczekiwania spore, singiel mnie niemile zaskoczył. Na szczęście finalnie okazało się, że obie płyty są dobre, ba, więcej niż dobre! Ale o Gabie miało być. A co tu dużo mówić... Połówka Blackalicious to techniczny masakrator, dobry tekściarz i doskonały selektor bitów. A "Escape 2 Mars" zdecydowanie dorównuje cenionemu debiutowi.


2. Raekwon - Only Built 4 Cuban Linx Part. II
Zaskoczenie? Pewnie tak, bo dla większości sequel debiutu Rae to bezapelacyjnie najlepsza rapowa płyta 2009 roku. Dla mnie o kroczek odrobinę lepszy był ktoś inny, ale o tym za chwilę. Charakter i klimat płyty nie mógł dla nikogo być zaskoczeniem - skoro to kontynuacja pierwszej części "Only Built 4 Cuban Linx", to płyta mogła być oparta na klasycznym, brudnym brzmieniu. Zresztą o czym my mówimy - J Dilla, Pete Rock, RZA, Marley Marl, Alchemist, Erick Sermon czy Dr Dre niech wystarczą za komentarz. Sam Raekwon nie jest wielce odkrywczy albo zaskakujący, ale swoim głosem i charyzmą, a także hordą gości na czele z Ghostface'm zamiata niesamowicie. Długi, równy i przede wszystkim bardzo dobry materiał.


1. Kid Cudi - Man On The Moon: The End Of The Day
A przyznanie tytułu płyty roku dla chłopaczka z Cleveland, będzie wg ortodoksyjnych fanów rapu zniewagą dla nich, a kompromitacją dla mnie. Wszak w niektórych środowiskach Kid Cudi to reprezentant homo-rapu. I niech sobie nawet Cudi będzie tym pedałkiem, faktem jest, że zabrał mnie w muzyczną podróż, z której długo nie chciałem wracać. Ten koleś jest na tyle odważny, by przy debiucie stworzyć tak inny materiał. Muzyki, która pojawia się na tym konceptualnym krążku nie sposób sklasyfikować. Sam Cudi sporo śpiewa, nieźle też rapuje, bawi się naprawdę dobrym flow ("Cudi Zone"!). Wielka szkoda, że przy wyborze dwóch pierwszych singli Cudi i jego wydawca najprawdopodobniej kierowali się tylko sukcesem komercyjnym, bo są to akurat słabsze momenty tej prześwieżej płyty.



Parę słów komentarza:
Po pierwsze:
przepraszam za obsuwę, w międzyczasie blog spał, gdyż nie chciałem przed zamknięciem tematu podsumowań robić innych wpisów, a że nadeszła już połowa miesiąca, zdałem sobie sprawę, że to już najwyższa pora na publikację ostatniego podsumowania.
Po drugie:
"w chuju mam to, co myśli ogół". Gołym okiem widać, że zestawienie jest bardzo podobne do tego stworzonego przez Bartkosa, które na pewno czytaliście. Mój ranking powstał jeszcze w 2009 roku, przed publikacją Dawida, a brakowało tylko opisać płyty i wrzucić to na bloga. Nie chciałem jednak po jego publikacji zmieniać swojego w celu uniknięcia podejrzeń i robić coś wbrew sobie. To absolutnie nie moja wina, że niektóre pozycje wręcz idealnie się pokrywają. Peace.

wtorek, 5 stycznia 2010

Top10: Najlepsze polskie rapowe płyty 2009

Zawsze znajdą się malkontenci, ale albo taką już mam naturę, że zawsze patrzę na jaśniejszą stronę medalu, albo polski rap naprawdę da się lubić. Próbowałem sobie przypomnieć kiedy ostatni raz 12 miesięcy było tak obfite w dobre produkcje i nie udało mi się. Tym optymistycznym wstępem zapraszam do zapoznania się z subiektywnym rankingiem dziesięciu najlepszych rapowych płyt 2009 roku w Polsce.

10. Sobota - Sobotaż
Pomimo 30 lat na karku, Sobota zadebiutował dopiero na scenie. A właściwie wjechał na nią z buta. "Sobotaż" to przebojowy materiał, a takich zdecydowanie brakuje na polskim rynku. Nie ulega wątpliwości, że ogromna w tym zasługa producenta - Matheo. Na zmajstrowanych przez niego nowoczesnych bitach wyjątkowo pewnie poczyna sobie nasz agresywny i charyzmatyczny gospodarz. Na pierwszy rzut oka jest to pozycja jakich wiele, a poruszane przez Sobotę tematy są dość konwencjonalne, ale podane przez duet w zupełnie nowatorski sposób.

9. Rychu Peja Solufka - Na Serio
Podejrzewam, że Peja zaskoczył nie tylko swoich fanów, ale i przeciwników. W warstwie lirycznej słychać dojrzałość (szkoda, że tylko w tekstach) i pokorę, co nie znaczy wcale, że płyta jest spokojna... Przekazanie odpowiedzialności za stronę muzyczną w ręce duetu WhiteHouse to najlepsza możliwa decyzja. O warstwie technicznej nie ma się co rozpisywać, pod tym względem Peja już dawno jest w czołówce. To wszystko razem sprawia, że dostaliśmy naprawdę godną produkcję, kto wie czy nie najlepszą od klasycznego "Na legalu?".

8. Trzeci Wymiar - Złodzieje czasu
Bardzo niewiele osób obiecywało sobie sporo po tej produkcji, a jeszcze mniejsza część nie była po jej ukazaniu zawiedziona. Ja zdecydowanie zaliczam się do tej wąskiej grupy. Trzeci Wymiar to w tej chwili grupa posiadająca zdecydowanie największe rapowe skillsy w kraju. Do tego dwaj świetni producenci na bitach, świetna promocja, niezły koncept na album... Wydawałoby się, że możemy doczekać się klasyka, jednak Szad, Nullo i Pork po prostu przedobrzyli. Gdyby tak z dwóch dobrych płyt zrobić jedną fantastyczną...

7. W.E.N.A. & Rasmentalism - Duże Rzeczy Połączenie raczej ulicznego stylu Wudoe z bitami nie z tej ziemi Mentosa wydawało się trochę karkołomnym zadaniem. I choć na singlu "Lataj" W.E.N.A. wzbijał się w powietrze, to potem niejednokrotnie lądował, podobnie zresztą jak nieco chaotyczny Ras. Ogólnie rzecz biorąc, to tekstowo jest bardzo nierówno, a raperzy nie dotrzymują kroku doskonałej muzyce. A i Mentowi zdarzyło się nieładnie zagrać. Podobnie jak na pierwszej płycie niemal całkiem zerżnięty sampel, tym razem od Statik Selektah w "Na wstecznym". "Duże Rzeczy" jako całość zasłużyły w moim odczuciu tylko na 7 miejsce.

6. Zeus - Album Zeusa
Zgoda, Zeus nie jest fantastycznym raperem. Ma też bardzo proste refreny (te na debiucie były jeszcze prostsze, a każdemu się podobały), ale "Album Zeusa" ma dwie niepodważalne zalety. Pierwszą z nich jest oparcie brzmienia na funkowych samplach, które bujają aż miło. Drugą - pozytywny przekaz. Mayer Hawthorne to z niego pewnie już nie będzie, ale krążek naprawdę ma spory ładunek energii i pozytywnej mocy. A tekstowo też nie jest źle, takie "Gdy pada strzał" czy finałowe "Zakochałem się w Jill Scott" to prawdziwe perełki.

5. Pyskaty - Pysk w Pysk
Pyskaty dobrym raperem jest. Do tej pory kojarzył nam się on jednak z linijkami pełnymi panczlajnów. Swoim solowym debiutem każe nam jednak stanąć z nim pysk w pysk, przez co odkryjemy jego całkowicie nowe oblicze - dojrzałego mężczyzny z główą pełną przemyśleń, pełnego namiętności i słabości. Doskonale wyważone proporcje pomiędzy refleksyjnymi, a dynamicznymi kawałkami na płycie, całkiem niezły dobór bitów i w ten oto sposób dostajemy pozycję niemalże kompletną.


4. Tede - Note2
O powrocie Tedego powiedziano już bardzo wiele. Ostatnia jego płyta bez dyskusji jest albumem świetnym, ale mnie dodatkowo urzekła jedna rzecz. Od dłuższego czasu wśród polskich raperów można zauważyć ogromną chęć robienia dwupłytowych wydawnictw. Tymczasem jest to niebywale trudne zadanie. Niedawno doszło do mnie, że "Note2" jest na przestrzeni ostatnich lat najlepszą dwupłytówką w polskim rapie. Najrówniejszym, najbardziej różnorodnym, nie nudzącym się albumem. Owszem, sam miałem na początku wrażenie, że druga płyta obniża loty i nie obyło się bez wypełniaczy, ale szybko się to zmieniło. Tede tekstowo w najwyższej formie, sporo ciekawych pomysłów. Polecam wszystkim, którzy nie darzą sympatią Jacka G.

3. Ten Typ Mes - Zamach Na Przeciętność
Chyba coraz mniej osób ma wątpliwości co do tego, czy Mes jest obecnie najlepszym polskim raperem. Nie zawaham się powiedzieć, że Typ dzierży obecnie piedestał zarówno jeśli chodzi o teksty, jak i flow i technikę. Tylko jak to się stało, że nie nagrał najlepszej płyty anno domini 2009? Po premierze peanom nad geniuszem "Zamachu Na Przeciętność" nie było końca. Z czasem jednak, przynajmniej w jakimś stopniu, stało się z tą produkcją to, co z wszystkimi pozostałymi - odrobinę się przejada. Klasyki mają to do siebie, że ich ten problem nie dotyka. Wydaje się, że przez niepotrzebne skity i parę innych eksperymentów płyta nie wytrzymuje próby czasu. A szkoda, bo tuż obok mamy iście genialne teksty na ciekawych i zróżnicowanych bitach. "Zamach Na Przeciętność" to tylko i aż bardzo dobry hip-hopowy krążek.

2. Warszafski Deszcz - Powrócifszy...
Na jednym z kwietniowych koncertów słyszałem od Tedego przechwałki, że Warszafski Deszcz wróci w wielkim stylu. Raczej nie przepadam za takimi zachwytami nad własną twórczością, w dodatku przed premierą, ale w tym przypadku muszę przyznać TDF'owi rację. Po pierwsze: nienaganny dobór bitów. Po drugie: zupełnie odmieniony Tede i równie dobrze dysponowany Numer dający świetne linijki o wszystkim i o niczym. Po trzecie: tej płyty można słuchać wszędzie - w podróży, w aucie, w domu na słuchawkach, na imprezie. Niesamowity klimat sprzed 10 lat, jednak wciąż aktualny, wciąż budzący nowe emocje. Naprawdę wielki powrót.

1. Ortega Cartel - Lavorama
"Rap nie jest dla mnie walką. To jest impreza bez wejściówki, na którą każdy przynosi to co ma. Bawimy się do rana!" - to słowa patr00 z jednego z wywiadów. I właśnie on z PiteremPitsem przynieśli na imprezę pod tytułem 2009 najlepszy trunek. Przynieśli siebie, swój luz i niepowtarzalne podejście. "Lavorama" to płyta inna od wszystkich. Pod względem konceptu, formy, stylu i przede wszystkim właśnie podejścia do rapu. Fenomen całej twórczości zespołu to opowieść na zupełnie inny moment, ale ostatnia płyta oprócz swojego letniego, wakacyjnego klimatu jest genialnie wyprodukowana, posiada hity, które na długo zapadną w pamięć fanom rapu w Polsce, świetną nie nahalną promocję połączoną z trzema kozackimi klipami i eleganckie wydanie. Wiele osób psioczy na umiejętności czysto raperskie grupy i faktycznie można się z nimi zgodzić, jednak po wszystkim, co do tej pory zaoferowali mi polscy raperzy bardzo polubiłem słuchać luźnych, często nieskładnych i oderwanych od rzeczywistości wersów. Ode mnie 10/10. Aż znowu sobie puszczę.

środa, 30 grudnia 2009

Ogłoszenia drobne


Parę drobnych ogłoszeń. Mój plan był taki, żeby ruszyć z podsumowaniami roku wcześniej niż reszta, żeby nie było, że się czymś sugerowałem itd. Niestety, ze względu na specyfikę zawodu pocztowca i pracę nawet w święta, już wiem, że plan nie zostanie wykonany. Mało tego, z powodu wcześniejszego wyjazdu na sylwestra nie zdążę nawet wszystkich opublikować w 2009 roku. Szkoda, ale listy są gotowe, pozostaje tylko napisać parę słów o każdej z płyt i przepisać to na bloga. Spodziewajcie się jeszcze rankingów 10 najlepszych płyt w Polsce i USA.


Miło nam, jako ŻTG Kartel poinformować, że cały nakład okolicznościowego mixtape'u "Notes 4" został wyprzedany jeszcze zanim płyty trafiły w nasze ręce. Dzisiaj dotarły i uwierzcie, wydanie jest efektowne. Zainwestuj 8 pln w egzemplarz z dotłoczenia, które planujemy, a nie pożałujesz. Podsyłam zdjęcia (przepraszam za jakość, robiłem telefonem):

Zdjęcie 1
Zdjęcie 2
Zdjęcie 3
Zdjęcie 4

Podsyłam jeszcze raz link do mixtape'u, który z pewnością umili Wam oczekiwanie na Nowy rok, a także każdą następną imprezę karnawałową.

Ściągnij NOTES 4 MIXTAPE od ŻTG KARTEL

Na koniec nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Wam tłustego 2010 roku! A każdy sobie życzenia dopasuje do własnych oczekiwań. 5!