czwartek, 26 listopada 2009

Rudzielec

Gdy pierwszy raz zobaczyłem i usłyszałem rudowłosą wokalistkę, powiedziałem coś na kształt "co to, kurwa, jest?!". Potem kumpel polecił mi całą ich płytę, zalegała mi na dysku, zalegała, ale w końcu odpaliłem, gdy miałem parę wolnych chwil i dość rapu.

La Roux z francuskiego to "Rudzielec". Wkrótce później przekonałem się do tego rudzielca z vivy. Łatwa, rozrywkowa i po prostu przyjemna płyta, klasyfikowana gdzieś w popie (i chuj z tym!) w nieco innym klimacie niż papka, która otacza nas zewsząd. Bo La Roux w tym momencie także otacza nas zewsząd. A singiel "Bulletproof" słyszał już chyba każdy, kto używa telewizji/radia. La Roux to powrót do lat 80. Gardzący gitarowym brzmieniem londyńczycy stworzyli płytę pop w stylu retro, przy użyciu elektroniki i syntezatorów. W wolnej chwili sprawdźcie ich debiut, bo naprawdę miła odskocznia; poniżej 2 kawałeczki. A więcej o zespole przeczytacie w listopadowej Machinie. Także spieszcie się, nim nadejdzie grudzień, a ja lecę na film.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz