wtorek, 5 stycznia 2010

Top10: Najlepsze polskie rapowe płyty 2009

Zawsze znajdą się malkontenci, ale albo taką już mam naturę, że zawsze patrzę na jaśniejszą stronę medalu, albo polski rap naprawdę da się lubić. Próbowałem sobie przypomnieć kiedy ostatni raz 12 miesięcy było tak obfite w dobre produkcje i nie udało mi się. Tym optymistycznym wstępem zapraszam do zapoznania się z subiektywnym rankingiem dziesięciu najlepszych rapowych płyt 2009 roku w Polsce.

10. Sobota - Sobotaż
Pomimo 30 lat na karku, Sobota zadebiutował dopiero na scenie. A właściwie wjechał na nią z buta. "Sobotaż" to przebojowy materiał, a takich zdecydowanie brakuje na polskim rynku. Nie ulega wątpliwości, że ogromna w tym zasługa producenta - Matheo. Na zmajstrowanych przez niego nowoczesnych bitach wyjątkowo pewnie poczyna sobie nasz agresywny i charyzmatyczny gospodarz. Na pierwszy rzut oka jest to pozycja jakich wiele, a poruszane przez Sobotę tematy są dość konwencjonalne, ale podane przez duet w zupełnie nowatorski sposób.

9. Rychu Peja Solufka - Na Serio
Podejrzewam, że Peja zaskoczył nie tylko swoich fanów, ale i przeciwników. W warstwie lirycznej słychać dojrzałość (szkoda, że tylko w tekstach) i pokorę, co nie znaczy wcale, że płyta jest spokojna... Przekazanie odpowiedzialności za stronę muzyczną w ręce duetu WhiteHouse to najlepsza możliwa decyzja. O warstwie technicznej nie ma się co rozpisywać, pod tym względem Peja już dawno jest w czołówce. To wszystko razem sprawia, że dostaliśmy naprawdę godną produkcję, kto wie czy nie najlepszą od klasycznego "Na legalu?".

8. Trzeci Wymiar - Złodzieje czasu
Bardzo niewiele osób obiecywało sobie sporo po tej produkcji, a jeszcze mniejsza część nie była po jej ukazaniu zawiedziona. Ja zdecydowanie zaliczam się do tej wąskiej grupy. Trzeci Wymiar to w tej chwili grupa posiadająca zdecydowanie największe rapowe skillsy w kraju. Do tego dwaj świetni producenci na bitach, świetna promocja, niezły koncept na album... Wydawałoby się, że możemy doczekać się klasyka, jednak Szad, Nullo i Pork po prostu przedobrzyli. Gdyby tak z dwóch dobrych płyt zrobić jedną fantastyczną...

7. W.E.N.A. & Rasmentalism - Duże Rzeczy Połączenie raczej ulicznego stylu Wudoe z bitami nie z tej ziemi Mentosa wydawało się trochę karkołomnym zadaniem. I choć na singlu "Lataj" W.E.N.A. wzbijał się w powietrze, to potem niejednokrotnie lądował, podobnie zresztą jak nieco chaotyczny Ras. Ogólnie rzecz biorąc, to tekstowo jest bardzo nierówno, a raperzy nie dotrzymują kroku doskonałej muzyce. A i Mentowi zdarzyło się nieładnie zagrać. Podobnie jak na pierwszej płycie niemal całkiem zerżnięty sampel, tym razem od Statik Selektah w "Na wstecznym". "Duże Rzeczy" jako całość zasłużyły w moim odczuciu tylko na 7 miejsce.

6. Zeus - Album Zeusa
Zgoda, Zeus nie jest fantastycznym raperem. Ma też bardzo proste refreny (te na debiucie były jeszcze prostsze, a każdemu się podobały), ale "Album Zeusa" ma dwie niepodważalne zalety. Pierwszą z nich jest oparcie brzmienia na funkowych samplach, które bujają aż miło. Drugą - pozytywny przekaz. Mayer Hawthorne to z niego pewnie już nie będzie, ale krążek naprawdę ma spory ładunek energii i pozytywnej mocy. A tekstowo też nie jest źle, takie "Gdy pada strzał" czy finałowe "Zakochałem się w Jill Scott" to prawdziwe perełki.

5. Pyskaty - Pysk w Pysk
Pyskaty dobrym raperem jest. Do tej pory kojarzył nam się on jednak z linijkami pełnymi panczlajnów. Swoim solowym debiutem każe nam jednak stanąć z nim pysk w pysk, przez co odkryjemy jego całkowicie nowe oblicze - dojrzałego mężczyzny z główą pełną przemyśleń, pełnego namiętności i słabości. Doskonale wyważone proporcje pomiędzy refleksyjnymi, a dynamicznymi kawałkami na płycie, całkiem niezły dobór bitów i w ten oto sposób dostajemy pozycję niemalże kompletną.


4. Tede - Note2
O powrocie Tedego powiedziano już bardzo wiele. Ostatnia jego płyta bez dyskusji jest albumem świetnym, ale mnie dodatkowo urzekła jedna rzecz. Od dłuższego czasu wśród polskich raperów można zauważyć ogromną chęć robienia dwupłytowych wydawnictw. Tymczasem jest to niebywale trudne zadanie. Niedawno doszło do mnie, że "Note2" jest na przestrzeni ostatnich lat najlepszą dwupłytówką w polskim rapie. Najrówniejszym, najbardziej różnorodnym, nie nudzącym się albumem. Owszem, sam miałem na początku wrażenie, że druga płyta obniża loty i nie obyło się bez wypełniaczy, ale szybko się to zmieniło. Tede tekstowo w najwyższej formie, sporo ciekawych pomysłów. Polecam wszystkim, którzy nie darzą sympatią Jacka G.

3. Ten Typ Mes - Zamach Na Przeciętność
Chyba coraz mniej osób ma wątpliwości co do tego, czy Mes jest obecnie najlepszym polskim raperem. Nie zawaham się powiedzieć, że Typ dzierży obecnie piedestał zarówno jeśli chodzi o teksty, jak i flow i technikę. Tylko jak to się stało, że nie nagrał najlepszej płyty anno domini 2009? Po premierze peanom nad geniuszem "Zamachu Na Przeciętność" nie było końca. Z czasem jednak, przynajmniej w jakimś stopniu, stało się z tą produkcją to, co z wszystkimi pozostałymi - odrobinę się przejada. Klasyki mają to do siebie, że ich ten problem nie dotyka. Wydaje się, że przez niepotrzebne skity i parę innych eksperymentów płyta nie wytrzymuje próby czasu. A szkoda, bo tuż obok mamy iście genialne teksty na ciekawych i zróżnicowanych bitach. "Zamach Na Przeciętność" to tylko i aż bardzo dobry hip-hopowy krążek.

2. Warszafski Deszcz - Powrócifszy...
Na jednym z kwietniowych koncertów słyszałem od Tedego przechwałki, że Warszafski Deszcz wróci w wielkim stylu. Raczej nie przepadam za takimi zachwytami nad własną twórczością, w dodatku przed premierą, ale w tym przypadku muszę przyznać TDF'owi rację. Po pierwsze: nienaganny dobór bitów. Po drugie: zupełnie odmieniony Tede i równie dobrze dysponowany Numer dający świetne linijki o wszystkim i o niczym. Po trzecie: tej płyty można słuchać wszędzie - w podróży, w aucie, w domu na słuchawkach, na imprezie. Niesamowity klimat sprzed 10 lat, jednak wciąż aktualny, wciąż budzący nowe emocje. Naprawdę wielki powrót.

1. Ortega Cartel - Lavorama
"Rap nie jest dla mnie walką. To jest impreza bez wejściówki, na którą każdy przynosi to co ma. Bawimy się do rana!" - to słowa patr00 z jednego z wywiadów. I właśnie on z PiteremPitsem przynieśli na imprezę pod tytułem 2009 najlepszy trunek. Przynieśli siebie, swój luz i niepowtarzalne podejście. "Lavorama" to płyta inna od wszystkich. Pod względem konceptu, formy, stylu i przede wszystkim właśnie podejścia do rapu. Fenomen całej twórczości zespołu to opowieść na zupełnie inny moment, ale ostatnia płyta oprócz swojego letniego, wakacyjnego klimatu jest genialnie wyprodukowana, posiada hity, które na długo zapadną w pamięć fanom rapu w Polsce, świetną nie nahalną promocję połączoną z trzema kozackimi klipami i eleganckie wydanie. Wiele osób psioczy na umiejętności czysto raperskie grupy i faktycznie można się z nimi zgodzić, jednak po wszystkim, co do tej pory zaoferowali mi polscy raperzy bardzo polubiłem słuchać luźnych, często nieskładnych i oderwanych od rzeczywistości wersów. Ode mnie 10/10. Aż znowu sobie puszczę.

8 komentarzy:

  1. w dziedzinie rapu jestem ogromną ignorantką, ale chylę gółowę przed Twoim stylem pisania. profesjonalnie. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. głowę* oczywiście.

    OdpowiedzUsuń
  3. powiem tyle, że Tede podbił scene w 2009 roku, zwykle Go nie lubiałam ale po jakimś koncercie wręcz pokochałam, jest lekko skandaliczny ale robi to co ma robić dobrze. No nie powiem Warszafski Deszcz też zrobił swoje... ;)
    yagna .

    OdpowiedzUsuń
  4. same panie mnie czytaja... nie wiem czy to dobrze czy źle ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. dobrze dobrze, Panie też sie znaja na rapie ;D

    ogólnie bardzo podoba mi się Twój/Pana (nie wiem jak się zwracać) blog, jest bardzo ciekawy bo o tym co naprawde lubie ; )
    yagna.

    OdpowiedzUsuń
  6. nie no kurwa jakiego znowu pana, Michał jestem ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. dobra dobra już nie bede tutaj panować ;d
    pozdrawiam ! i czekam na kolejne nowinki ze świata hip hopu ;)

    Yagna.

    OdpowiedzUsuń